Wycieczka w Tatry

 

       Z Krzyża Wlkp. wyjechaliśmy w poniedziałek 28.09 wieczorem  z przesiadką w Krakowie. Podróż minęła nam szybko. Chłód w Zakopanem nie popsuł nam humorów i ochoczo pojechaliśmy do miejsca naszego zakwaterowania - Wilii Żółta Turnicka, skąd mieliśmy widok na wspaniałą panoramę Tatr: Nosal, Kasprowy Wierch, tułów Śpiącego Rycerza, czyli grań Długiego Giewontu. Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy pieszo Krupówkami pod Gubałówkę i dalej na kolej krzesełkową wjeżdżającą na Butorowy Wierch. Podczas wjazdu mogliśmy podziwiać piękną panoramę Zakopanego oraz wznoszących się na południu Tatr. Po szybkim zdobyciu szczytu wszyscy ubraliśmy czapki, rękawiczki, szaliki i ruszyliśmy w stronę Gubałówki, skąd w dobrym nastroju zeszliśmy na dół. Była to nasza górska zaprawa, gdyż musieliśmy patrzeć pod nogi, ostrożnie stawiać stopy, żeby się nie poślizgnąć i nie zjechać na sam dół. Następnie wróciliśmy do miejsca zakwaterowania i zjedliśmy obiad. Po posiłku można było zwiedzić Krupówki - najsłynniejszą ulicę w Zakopanem. W kolejnych dniach największą popularnością na Krupówkach, wśród nas, cieszyła się Pijalnia Czekolady E. Wedla, którą prawie codziennie wspieraliśmy, przychodząc na gorącą czekoladę z dodatkami oraz ręcznie robione praliny.

W środę wyruszyliśmy Doliną Kościeliską na Halę Ornak. Po drodze trochę kropiło, nawet padał śnieg, jednak nie zniechęciło nas to do podróży nad Smreczyński Staw, o którym “ciemny i cichy staw” pisał Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Idąc do schroniska po drodze przeszliśmy przez Jaskinię Mroźną, z którą poradzili sobie nawet najwyżsi uczestnicy wycieczki. W środę obchodziliśmy także małe święto, opiekunowie i dziewczyny nie zapomnieli o Dniu Chłopaka. W związku z tym złożono nam życzenia i poczęstowano przepyszną szarlotką, którą wszyscy z chęcią zjedliśmy na Hali Ornak. Pani M. Ficner-Cyganik oceniła ją na 5 wg własnej skali. W drodze powrotnej chcieliśmy zwiedzić Smoczą Jamę. Niestety przypadkiem ominęliśmy ją, ale urozmaiciliśmy nasz szlak ścieżką z łańcuchami. Po powrocie czekały na nas obiad oraz Krupówki.

W czwartek rano przywitała nas piękna pogoda, dlatego pojechaliśmy busem do Palenicy Białczańskiej. Poranny górski chłód nie zniechęcił nas do podróży w kierunku Wodogrzmotów Mickiewicza i wyżej do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Podziwialiśmy piękne widoki, szczyty ciągnące się wzdłuż Doliny Roztoki, największy wodospad w Polsce - Siklawę, progi skalne, czyli tzw. mutony lub barańce, powstałe wskutek procesu egzaracji. Kiedy doszliśmy na miejsce zachwycił nas niesamowity widok Wielkiego, Małego i Przedniego Stawu Polskiego. W schronisku zrobiliśmy przerwę na herbatę, szarlotkę i ruszyliśmy jeszcze wyżej w stronę Morskiego Oka przez Świstówkę Roztocką. Mieliśmy ogromne szczęście i doskonałą widoczność, dzięki czemu podziwialiśmy Trzy Korony, które znajdują się w Pieninach. Na tej trasie wszystkim było ciepło i chodziliśmy w bluzkach z długim lub krótkim rękawem. Wiemy także, dlaczego - dzięki inwersji temperatury. Na niebie nie było żadnej chmurki, więc podziwialiśmy cały czas w drodze do Morskiego Oka i już nad samym jeziorem: Rysy, Mięguszowieckie Szczyty i  Mnicha. Po odpoczynku wróciliśmy szosą do Palenicy Białczańskiej i do Willi Żółta Turnicka. Pomimo zmęczenia część osób wyruszyła na Krupówki.

Ostatniego dnia, w piątek od rana przywitało nas słońce i piękne widoki. Ruszyliśmy busem do Kuźnic, aby zdobyć Giewont, przechodząc przez Kalatówki oraz Halę Kondratową. Ze względu na ładną pogodę na szlaku było dużo ludzi, a my sami chodziliśmy w krótkich rękawach. Postoje zrobiliśmy na Hali Kondratowej oraz na Kondrackiej Przełęczy. Po drodze na Giewont przewodnik wskazał nam małą ciemną plamkę na odległej polanie. Używając przybliżenia w aparatach fotograficznych zidentyfikowaliśmy ją  - był to niedźwiedź brunatny. Na  ekranie komputera okazało się, że były tam trzy misie – mama i dwa małe. Wrażeń z tego powodu było co niemiara. Tego też dnia znajdowaliśmy się blisko krzyża, tylko że metalowego, który stoi na Giewoncie. Szczyt zdobywaliśmy, chodząc po śliskich kamieniach, trzymając się łańcuchów. Na górze chwila na zdjęcia i ciężka podróż w dół. Do Kuźnic wróciliśmy tą samą drogą, zatrzymując się na Hali Kondratowej. Wróciliśmy do miejsca zakwaterowania odświeżyć się, odpocząć i zjeść obiad, bardzo dobrze się przy tym bawiąc. Po niezbędnych zabiegach higienicznych oraz obiedzie większość z nas ruszyła na Krupówki. Był to czas kupowania tradycyjnych oscypków, pamiątek dla siebie i rodziny oraz picia gorącej czekolady. Po zakupach wróciliśmy do miejsca zakwaterowania po bagaże i pojechaliśmy busem na stację PKP. Wieczorem mieliśmy pociąg powrotny z Zakopanego z przesiadkami w Warszawie oraz Poznaniu.

W Krzyżu Wlkp. znaleźliśmy się w sobotę rano. Wszyscy wrócili cali i zdrowi, z wielką ochotą powtórzenia takiej wycieczki. Bawiliśmy się na niej bardzo dobrze i dużo się nauczyliśmy. 

Cytując Marcela Feszczyna zachęcamy na kolejne tego typu wycieczki:   „Jedź Pan (z nami) ;)”

Mateusz Zawileński i uczestnicy wycieczki wraz z opiekunami